12 marca 2013

The journey is over.

No... Dobra. Jako że widzę już tysiące wiadomości z wielkimi pretensjami o to, że nie dodaję rozdziałów jestem zmuszona dodać ten post. 
Kolejny rozdział NA PEWNO nie pojawi się do połowy maja. Nie wiem, czy wiecie i nie jestem pewna, czy Was to interesuje, ale mam w maju maturę. Takie tam trzy rozszerzone przedmioty, prawie nic, no nie? :) Po prostu nie mam czasu na bloga, na pisanie czegoś, co w jakimkolwiek stopniu by mnie zadowoliło.
W tej chwili czuję na swoich plecach masę kamieni rzuconych w moją stronę, ale szczerze już jakiś czas temu przestało mnie to interesować. Jakaś część moich, nazwijmy to, czytelników najzwyczajniej w świecie nie szanuje mojej pracy, pogania mnie, grozi tekstami typu "jak nie dodasz za tydzień to przestaję Cię czytać" - ależ proszę bardzo, ja nikogo na siłę tu nie trzymam, moi drodzy. :) Ja Was szanuję i oczekuję tego samego. Nie mówię oczywiście o wszystkich - z tego miejsca pragnę serdecznie podziękować wszystkim tym, którzy niczego nie mają mi za złe i mają świadomość, że oprócz opowiadania i internetu mam również życie prywatne. Dziękuję zatem i kłaniam się nisko - tylko dzięki Wam postanowiłam prędzej czy później dokończyć Hermiones-Diary. :)

Co jakiś czas będę wrzucać posty tutaj. Maria Awantura to blog bardziej usadzony w kategorii pamiętnika, na którym jestem tylko i wyłącznie ja - nie Hermiona Granger. :) Serdecznie polecam wszystkim tym, którzy zadają dziwaczne pytania na ask.fm. Wyżej wymieniony blog traktuję jak coś w rodzaju myślodsiewni. Wyrzucam tam wszystko, co mi leży na sercu i to, co jest godne poświęcenia mniejszej lub większej uwagi.
I to by chyba było tyle z mojej strony... Nie przepraszam - uważam, że absolutnie nie mam za co. :) Wszyscy mają jakieś granice cierpliwości, no nie?